piątek, 2 stycznia 2015

"Rzeki Hadesu" - Marek Krajewski

Specyfiką książek Marka Krajewskiego jest to, że nie musimy ich czytać w kolejności powstawania. Zawsze w ten czy inny sposób bohaterowie zostaną nam przedstawieni, takoż i miasta, w których dzieje się akcja, a intryga zazwyczaj jest nie powiązana z innymi tytułami.


Co to: Kryminał osadzony w przeszłości. Tym razem wizytujemy cudowne polskie miasto Lwów w okresie przedwojennym, oraz paskudny (bo zrujnowany) Wrocław po II Wojnie Światowej. Autor serwuje nam zatem podróż podwójną, a i zagadki także osobne dla każdego z miejsc, aczkolwiek w pewien sposób ze sobą powiązane. Bohaterem jest Edward Popielski i jest to trzecia książka z jego przygodami. Jednak znajomość dwóch poprzednich wymagana nie jest.

Co autor miał na myśli: Jak to u Krajewskiego nie mamy tu jednowymiarowej akcji. Z jednej strony poznajemy przedwojenny Lwów, z drugiej powojenny Wrocław, z trzeciej tropimy zwyrodnialca porywającego dzieci. Będą gwałty, dziwki i pedofile. I nic o fabule więcej napisać nie mogę, żeby nie psuć zabawy, bo akcja jest dość gęsta, zwroty są, a jakże!
 Przypominam, że książek tego autora nie czytamy z pustym żołądkiem, bo długo nie wytrzymamy. Bohaterowie na okrągło oddają się uciechom suto zastawionego stołu, wszystko podlewając dobrą wódką. I ja to kocham. Podobnie jak autor uważam, że asceza jest dla świętych. Łapanie przestępców zaś zaostrza apetyt, a mroczny świat burdeli, spelunek i przemytników na trzeźwo jest nie do przyjęcia, zaś wódka Baczewskiego wyostrza zmysły śledczych. Opisy miasta nie są nachalne, czasem nawet takie jakby od niechcenia i chyba w tym tkwi cała magia. Przewracając kolejne strony wiemy, że autor w Lwowie był i miasto pokochał, a Wrocław zna jak własną kieszeń. Dwóch jest mistrzów takiego opisywania miejsc w Polsce, a drugim jest Zygmunt Miłoszewski. Wszystkiemu autentyzmu nadaje gwara lwowska, której podręczny słowniczek znajdziemy na końcu książki.

Co zachwyca: Zachwyca głównie tło, czyli lokalizacje. Po lekturze odczuwamy niemożebną chęć powrotu Lwowa w granice Rzeczypospolitej. Kolejnym skutkiem ubocznym jest nabycie pewnej świadomości biesiadnej, która zaowocuje podczas najbliższej wizyty w restauracji, gwarantuję. Ciężko nam będzie zamówić po prostu schabowego i colę, będziemy żądać karafkę zmrożonej wódeczki, do tego zestaw odpowiednich mięs, galaret i deserów wprost z lwowskiej cukierni.

Co przeszkadza: Jak wyżej. Cały ten świat spycha sedno kryminału, czyli zagadkę, na drugi plan. Będzie to przeszkadzać purystom kryminalnym. Mi nie przeszkadzało. Zagadka zaś, jak na Krajewskiego, jest wielce złożona i dość ciekawa. Przeszkadzają także zbyt plastyczne opisy zachowań zwyrodnialców. Aż ciarki przechodzą po plecach, a ze względu na tematykę czasami jest niesmacznie.


Warto?: Ależ oczywiście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz