wtorek, 30 grudnia 2014

Zaczynamy!

Panie, po co Pan to piszesz?!

Ano właśnie, po jaką cholerę?!

Już tłumaczę, już objaśniam. Parafrazując Wiesława Myśliwskiego powiem tak: " zakładać blogi powinno się dopiero, gdy człowiek naprawdę czuje, że nie ma już żadnego innego wyjścia (…), wtedy kiedy jest się przekonanym, że ma się coś naprawdę do powiedzenia komuś drugiemu". Nie inaczej jest i u mnie. Nie mam wyjścia. Oto i powód.

Poszukując recenzji najnowszej książki Zygmunta Miłoszewskiego „Gniew” zauważyłem dwie rzeczy:

· Wszystkie recenzje są napisane bardziej literackim językiem, niż sama książka. Autorzy silą się na górnolotne, niejednokrotnie iście homeryckie porównania, zdania złożone bardziej niż silnik najnowszego Maybacha, a informacji czy książka jest dobra w kilku prostych zdaniach nigdzie znaleźć nie można,

· Wszystkie recenzje piszą kobiety, jakby faceci nie czytali.

Oto i jest nisza rynkowa, którą należy zapełnić – wykrzyknąłem wznosząc w geście triumfu szklankę napełnioną szlachetnym trunkiem ze Szkocji. Od dziś każdy będzie mógł poznać męski punkt widzenia, wszak nie gorszy od kobiecego. Zaręczam!

Cóż zatem czeka na czytelników mego skromnego bloga:

· Rzetelne recenzje bez owijania w bawełnę. Jeśli książka jest do dupy, nie omieszkam tego powiedzieć, jeśli natomiast natchnie mnie do strzelistych porównań, możecie na takie liczyć,
· Bardzo czytelny sposób oceny książki, dzięki któremu szybko dowiecie się, co o niej sądzić, dla kogo jest przeznaczona, czym urzeka a czym odpycha,
· Dla tych, którzy mają więcej czasu i lubią czytać złożone recenzje, opisy bonusowe, gdyż wiele książek na takie zasługuje,
· Olbrzymia ilość recenzji, gdyż czytam bardzo dużo,
· Konkursy z ciekawymi nagrodami (jak na przykład książki z podpisami autorów, bo i takich mam w swojej kolekcji sporo),

Będą także wycieczki w rejony filmowe i serialowe, jeśli książki zostały zekranizowane.

Gwarantuję, że nie będzie zdradzania treści. Nie czytam od dłuższego czasu obwolut książek, czy też tylnej okładki. Psują zabawę na całego. Przykładem niech będzie Wydawnictwo "Muza" i książka autorstwa Pierre Lemaitre "Suknia ślubna". Na szczęście zapoznałem się z opisem wydawcy  po lekturze, ale autorowi opisu wypadało by najnormalniej w świecie dać po ryju, bo za głupotę i kretynizm to najdelikatniejsza kara. Po prostu jakiś idiota nie mógł sklecić dwóch zdań tak, by zachęcić czytelnika, zatem opisał 2/3 fabuły, zdradzając dwa najmocniejsze punkty programu. Super robota. Obyś dostał sraczki i nie miał papieru pod ręką.

Będzie niedługo opis tej książki i u mnie, zatem ostrzegam, przed lekturą nie czytać opisu wydawcy!

Zapraszam do buszowania po moim blogu, komentowania, lajkowania i krytykowania autora. Pamiętajcie jednak, że „krytyk, ksiądz i eunuch z jednej są parafii, każdy wie jak, żaden nie potrafi”.

Michał Bookmistrz.