piątek, 23 stycznia 2015

Domofon - Zygmunt Miłoszewski

Przedstawiam Państwu Zygmunta "Kopernika" Miłoszewskiego, człowieka, który tak jak słynny astronom udowodnił coś, co się współczesnym w głowach nie mieściło. Polak może napisać dobry horror. Aż strach pomyśleć, co nam jeszcze udowodni w najbliższym czasie.



Co to: Horror. Polski. Co prawda na okładce wydawca umieścił reklamę takiej treści: "Najmroczniejszy thriller (...)", ale niech to nikogo nie zmyli. Autor tej reklamy widocznie nie rozpoznałby horroru, nawet gdyby ten kopnął go w dupę.

Co autor miał na myśli: Młode małżeństwo przeprowadza się do Warszawy, aby wystartować z werwą w dorosłe życie. Zamierzają dać się porwać szalonemu życiu w stolicy: pobudka - metro - praca - metro - spać. Warszawa wita ich wielopoziomowym trupem - ktoś próbował wydostać się z windy, prawie mu się udało, to znaczy głowa wyszła, reszta nie.

Przy okazji poznajemy pozostałe osoby dramatu: policjantów, a także innych mieszkańców domu. Trup bez głowy powinien dać naszej parze sporo do myślenia, czytelnik chce zakrzyknąć: "ludziska, uciekajcie". Jednak horror rządzi się swoimi prawami, a kto ich nie zna, niech obejrzy sobie film "Krzyk". Cycata blondyna musi uciekać na piętro swojego domu, a bohaterom mógłby spaść na łeb wielki szyld "tu straszy, zaleca się salwować ucieczką", nic to nie pomoże. Akcja ze strony na stronę się zagęszcza, dochodzą świeże postacie, nowe wątki, aura tajemnicy i grozy narasta.

Niczym w "Alternatywy 4" śledzimy poczynania mieszkańców jednego bloku w sytuacji kryzysowej. Ludzi różnych z bardzo odmiennym podejściem do życia. Jest tu nawet cieć, ale do Anioła mu daleko.

Horror najlepiej się sprawdza, jeśli bazuje na naszych lękach. Tutaj jest całkiem nieźle: ciemność, zagrożenie spokoju naszego domu, bezsilność wobec agresji, nocne koszmary. Dodatkowo autor pokazuje nam, jak zmienia się ludzka natura w chwili zagrożenia śmiercią, jakie demony z nas potrafią wyjść.

Warszawskie Bródno nie potrzebuje specjalnie pomocy uzdolnionego pisarza, by stać się tłem horroru. Sam autor przyznaje, że pomysł na powieść pojawił się podczas jazdy windą w jednym z bródnowskich bloków. Nie dziwię się wcale. Niżej podpisanemu również zdarzyło się jechać, chociaż po głowie tłukła mi się raczej inna myśl: czy dojedziemy?

Co zachwyca: Ciekawie czyta się to dzieło, jeśli jest się na bieżąco z twórczością autora. Widać początki tego, co zachwyca w jego następnych książkach: opisy życia codziennego, małych ludzkich dramatów,  codzienności, celne riposty, naturalne dialogi. Widać jak na dłoni, jaką drogę przebył Miłoszewski, jak dużo się uczy na swoich błędach, jak szlifuje to, w czym jest tak dobry.

Co przeszkadza: Zaniechanie niektórych linii akcji. Bardzo ciekawie zbudowane postacie policjantów nie biorą udziału w finale, ani nawet półfinale. A szkoda.

Warto?: Zdecydowanie. Raz, że to Zygmunt "Kopernik" Miłoszewski. Dwa: polski horror i to dobrze napisany. Trzy: to dobra książka.


Bonus: Bardzo bym chciał, aby autor wziął kiedyś na warsztat naszą historię i popełnił coś w tym temacie. Mamy co prawda znakomitych pisarzy, którzy genialnie poruszają się w temacie, jak choćby Jacek Komuda, ale z chęcią bym zobaczył podejście do tematu w wykonaniu Zygmunta "Kopernika" Miłoszewskiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz