sobota, 3 stycznia 2015

"Jaskiniowiec" - Jørn Lier Horst

Oto kryminał. Norweski. Skandynawski. Do bólu norweski. Do bólu skandynawski. Można powiedzieć, że jest to tak norweski kryminał, że aż skandynawski.


Co to: Kryminał norweski. Powtarzam się, wiem. Jednak od samego początku jest wszystko zgodnie z norweskim wzorem: zimno, ciemno i do domu daleko. Wszystko jest klasyczne: jest trup (a nawet dwa), jest policjant, jest dziennikarka. Jest śnieg. Są zaspy. Jest ciemno. Ciągle pada śnieg. Tworząc zaspy. Które trzeba odśnieżać. A potem znowu pada śnieg...

Co autor miał na myśli: Komisarz William Wisting rozwiązuje zagadkę śmierci człowieka znalezionego pod choinką. W śniegu. Jego córka natomiast pisząc artykuł o samotności drąży sprawę zgonu w jej sąsiedztwie. Samotny człowiek zostaje znaleziony w swoim fotelu przed włączonym telewizorem kila miesięcy po swojej śmierci. Dzielnie walcząc ze śniegiem, śliskimi drogami i zaspami dociekliwa i marznąca dziennikarka powoli łączy fakty. Równoległe jej ojciec chuchając w ręce i brnąc przez zwały śniegu tropi mordercę. Aha, dodatkowo jednym z głównych bohaterów jest samotność. Jak by komuś było mało śniegu.
I tak sobie tropią i dociekają. Ot, skandynawski kryminał. Żadnych dowcipów, szalonych postaci, nawiązań popkulturowych. Jest trup, jest policja, jest śledztwo, jest finał. Jest śnieg.

Co zachwyca: Jak to u Skandynawów: niby nic a jednak wciąga. Mimo dość prostego scenariusza, schematyczności i mało wartkiej akcji czyta się dobrze. Taka to cecha pisarzy norweskich. Czytamy aż tu buch! - koniec.

Co przeszkadza: Norweskość. Serio, bohaterowie odśnieżają większą ilość śniegu niż warszawski Zarząd Oczyszczania Miasta w ciągu zimy stulecia. Po lekturze dziwimy się, że ci Norwegowie jeszcze się sami nie powybijali jak lemingi. Taka tam depresja.

Warto?: Dla fanów kryminałów skandynawskich pozycja obowiązkowa. Dla fanów kryminałów dobra książka. Dla pozostałych nic ciekawego.



Bonus: Zadziwiający jest w Polsce fakt uwielbienia dla autorów z mrocznej północy. "Skandynawski kryminał" brzmi niemal magicznie, jak niemiecka solidność, francuskie wino, szwajcarski bank, ruska mafia. Przeczytałem kilka i oprócz pierwszej części cyklu "Millenium" Stiega Larssona nic mnie na kolana nie powaliło. Będzie jeszcze u mnie kilka recenzji książek Jo Nesbø czy Camili Läckberg, więc będzie sporo okazji do dyskusji.
"Jaskiniowiec" to kryminał 2012 roku w Norwegii, o czym dumnie zawiadamia wydawca na okładce, tytułując autora "nowym Jo Nesbø". Choćby z tego powodu warto po książkę sięgnąć, żeby dowiedzieć się czy tak aby jest na pewno. Ale nie radzę zaczynać przygody z kryminałem od tej właśnie książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz