Specyfiką książek Marka Krajewskiego jest to, że nie musimy
ich czytać w kolejności powstawania. Zawsze w ten czy inny sposób bohaterowie
zostaną nam przedstawieni, takoż i miasta, w których dzieje się akcja, a
intryga zazwyczaj jest nie powiązana z innymi tytułami.
Co to: Kryminał
osadzony w przeszłości. Tym razem wizytujemy cudowne polskie miasto Lwów w
okresie przedwojennym, oraz paskudny (bo zrujnowany) Wrocław po II Wojnie
Światowej. Autor serwuje nam zatem podróż podwójną, a i zagadki także osobne
dla każdego z miejsc, aczkolwiek w pewien sposób ze sobą powiązane. Bohaterem
jest Edward Popielski i jest to trzecia książka z jego przygodami. Jednak znajomość
dwóch poprzednich wymagana nie jest.
Co autor miał na
myśli: Jak to u Krajewskiego nie mamy tu jednowymiarowej akcji. Z jednej
strony poznajemy przedwojenny Lwów, z drugiej powojenny Wrocław, z trzeciej
tropimy zwyrodnialca porywającego dzieci. Będą gwałty, dziwki i pedofile. I nic
o fabule więcej napisać nie mogę, żeby nie psuć zabawy, bo akcja jest dość
gęsta, zwroty są, a jakże!
Przypominam, że
książek tego autora nie czytamy z pustym żołądkiem, bo długo nie wytrzymamy.
Bohaterowie na okrągło oddają się uciechom suto zastawionego stołu, wszystko
podlewając dobrą wódką. I ja to kocham. Podobnie jak autor uważam, że asceza
jest dla świętych. Łapanie przestępców zaś zaostrza apetyt, a mroczny świat
burdeli, spelunek i przemytników na trzeźwo jest nie do przyjęcia, zaś wódka
Baczewskiego wyostrza zmysły śledczych. Opisy miasta nie są nachalne, czasem
nawet takie jakby od niechcenia i chyba w tym tkwi cała magia. Przewracając
kolejne strony wiemy, że autor w Lwowie był i miasto pokochał, a Wrocław zna
jak własną kieszeń. Dwóch jest mistrzów takiego opisywania miejsc w Polsce, a
drugim jest Zygmunt Miłoszewski. Wszystkiemu autentyzmu nadaje gwara lwowska,
której podręczny słowniczek znajdziemy na końcu książki.
Co zachwyca:
Zachwyca głównie tło, czyli lokalizacje. Po lekturze odczuwamy niemożebną chęć
powrotu Lwowa w granice Rzeczypospolitej. Kolejnym skutkiem ubocznym jest
nabycie pewnej świadomości biesiadnej, która zaowocuje podczas najbliższej
wizyty w restauracji, gwarantuję. Ciężko nam będzie zamówić po prostu
schabowego i colę, będziemy żądać karafkę zmrożonej wódeczki, do tego zestaw
odpowiednich mięs, galaret i deserów wprost z lwowskiej cukierni.
Co przeszkadza: Jak
wyżej. Cały ten świat spycha sedno kryminału, czyli zagadkę, na drugi plan.
Będzie to przeszkadzać purystom kryminalnym. Mi nie przeszkadzało. Zagadka zaś,
jak na Krajewskiego, jest wielce złożona i dość ciekawa. Przeszkadzają także
zbyt plastyczne opisy zachowań zwyrodnialców. Aż ciarki przechodzą po plecach,
a ze względu na tematykę czasami jest niesmacznie.
Warto?: Ależ
oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz