To nie jest najlepsza książka Vonneguta. Mówię to z pełną
świadomością człowieka, który żadnej innej jego autorstwa nie czytał. Jeśli ta jest
najlepsza, to po żadną inną sięgać nie warto.
Co to: Czarna
komedia o zbrodni i karze. Tak reklamuje wydawca. Czarny humor trzeba chyba
zostawić Anglikom, bo są w nim mistrzami. Vonnegut nie jest (przynajmniej w tym
przypadku).
Co autor miał na
myśli: Rudy Waltz jest narratorem tejże opowieści i to jego życie i twórczość jest osią wydarzeń. A trzeba
przyznać, że w jego rodzinie dzieje się dużo. Rodzina to liczna, każdy jest w
pewnym stopniu oryginałem i czytając skojarzyło mi się to z pewnym dowcipem,
który to przytoczę na końcu.
Do tej pory możecie odnosić wrażenie, że książka jest
tragiczna, jednak tutaj zawołam za Władysławem Jagiełłą "wstrzymać ciężkie
hufce, nie oni pierwsi". To nawet dobra książka, tylko jakaś tak
niedokończona.
Po pierwsze: ma się wrażenie jakby autor miał świetny pomysł
na całość, mocno się rozpędził w pisaniu i nagle stwierdził, że nie wie o czym
dalej tu klepać. Tak do połowy książkę czyta się bardzo dobrze, a potem co
najwyżej przeciętnie.
Pod drugie: skojarzył mi się "Forrest Gump". Mamy
tutaj człowieka z dość osobliwym życiorysem, no bo kto może się pochwalić faktem,
że jego ojciec i Hitler byli serdecznymi przyjaciółmi? Jednak nie ma tutaj żadnego
pazura, żadnego wyrwania z butów, nagięcia rzeczywistości jak to w przypadku
Gumpa. Przypomina to trochę dowcip zasłyszany na imprezie u cioci: jak wujek go
powiadał, był super, ale gdy sami go opowiadamy, to jest jakiś taki kiepski.
Cała historia właśnie jest tak podana, jakby autor nie umiał jej odpowiednio
opowiedzieć.
Co zachwyca: Momentami
bardzo fajnie pisana książka. Jest kilka głębokich przemyśleń o sensie życia. Motyw
artystycznego romansu ojca bohatera z Hitlerem mistrzowsko podany.
Co przeszkadza: Mamy
wrażenie, że można to wszystko było lepiej napisać.
Warto?: "Rzeźnia
nr 5" to podobno arcydzieło. Dlatego też wyruszam na poszukiwanie tej książki,
a wy sami się zastanówcie, czy wolicie zaczynać, podobnie jak ja, przygodę z
Kurtem Vonnegutem od przeciętnego "Rysia snajpera", czy też może od
takich dzieł jak wspomniana "Rzeźnia nr 5" czy "Śniadanie
mistrzów".
Bonus: Zacytuję jeden
akapit, który bardzo mi się spodobał i w pewnym sensie oddaje nastrój książki:
Ty, ja, twoja matka i twój brat wywodzimy się z solidnej pozbawionej wrażliwości, wyobraźni i wdzięku, jołopowatej niemuzykalnej niemieckiej rasy, której zaletą jest to, że nie ustaje w pracy. Masz przed sobą człowieka, któremu schlebiano, którego okłamywano i któremu przeszkodzono w wypełnianiu jego prawdziwego przeznaczenia, czyli życia w świecie biznesu, świadczenia niewdzięcznych, ale pożytecznych usług swojej społeczności. Nie odrzucaj swego przeznaczenia w sposób, w jaki ja to uczyniłem. Bądź tym, do czego zostałeś stworzony. Bądź farmaceutą!
Zazwyczaj wydawca podaje na okładkach wyjątki z recenzji, w
przypadku autorów amerykańskich z The New York Times na przykład. Tutaj jest
podobnie, ale nie ma nawiązań do tejże książki, tylko enigmatycznie "O
twórczości Vonneguta". Czyżby za oceanem nikt nie rozpływał się w
zachwytach na tym dziełem?
Jednego jestem pewien, ciężko wydać 10 zł lepiej, jeśli jest
się licealistką i chce się wyglądać na światową intelektualistkę. Z tą książką
pod pachą mamy to zagwarantowane!
Aha, miał być dowcip. No to bum, jakoś mi się ten dowcip skojarzył. To bardzo luźne skojarzenie. No ale miało być męskie spojrzenie...
Uwaga. Jest sprośny, obrzydliwy, ale należy do amerykańskiej klasyki "Stand Up Comedy". Uwaga - 18+. I po angielskiemu. i naprawdę nie dla każdego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz