Nienawidzę Zygmunta Miłoszewskiego za to, że wywindował
polski kryminał na poziom światowy, a następnie go porzucił. Poza tym to spoko
gość!
Można zaryzykować, że to kryminał. Jednak niejeden
"wielki pisarz jedynie słusznej literatury obyczajowej" oddałby swoją
rękę za taki talent w opisywaniu ludzi, zwyczajów i szarej codzienności
zwykłych miast, jakim obdarzony został Miłoszewski. Tutaj mamy do czynienia z
dziełem, które przy okazji kryminału pokazuje nam Polskę taką jaką jest. Bez
różowych okularów, ale i bez szarego filtru.
Co to: Kryminał,
którego akcja rozgrywa się w Olsztynie. Trzecia część trylogii o prokuratorze
Teodorze Szackim (poprzednie to "Uwikłanie" i "Ziarno
prawdy") dotyka tematu przemocy w rodzinie i gniewu ludzkiego samego w
sobie. Jednak jeśli ktoś się spodziewa wynurzeń na temat pijaków bijących swoją
żonę za zbyt słoną zupę, będzie mocno zaskoczony. Przypadki, z jakimi spotykamy
się w "Gniewie" są różne, nieraz zmuszające nas do refleksji nad
samym sobą, ale i do tego, czy aby nie przyjrzeć się sąsiadowi z naprzeciwka.
Co autor miał na
myśli: Szacki mieszka obecnie w Olsztynie i wraz z nim schodzimy do
podziemnego schronu, aby przyjrzeć się odnalezionemu przez policję szkieletowi.
W Olsztynie mówią na to "odfajkować Niemca", bo szkielet najpewniej
pochodzi z czasów II Wojny Światowej. Jak zagadka może się wiązać z takim
archeologicznym znaleziskiem? Oj może. Tradycyjnie nie uchylam nawet rąbka
fabuły, żeby nie psuć zabawy. Jednak zagadka kryminalna jest bardzo ciekawa, szukamy
nie tylko zabójcy ale i motywu. Autor zgarnął to co najlepsze z innych
podgatunków kryminału: z Norwegii pogodę, z Ameryki brygadę z serialu "Bones",
jednak zrobił to w tak sprytny sposób, że nic mu nie można zarzucić. Niech
jednak wstrzyma się ten, kto pomyśli, iż oskarżam autora o plagiaty. Nic z tych
rzeczy. Wszystko jest bardzo "Miłoszewskie".
Olsztyn jest pokazany wyśmienicie i zaraz po lekturze planujemy
wyprawę do perły Warmii. Dostajemy do ręki swoisty przewodnik po mieście i
podobnie jak to było w przypadku Sandomierza w poprzedniej części cyklu,
zapoznajemy się faktami, o których mieszkańcy przyjezdnym nie wspominają. Wiem
co mówię, bo chociaż Olsztyna jeszcze nie wizytowałem, to jestem mieszkańcem
Sandomierza, zatem wierzę autorowi bezwzględnie. I to uwielbiam w Miłoszewskim,
że czytając jego książki wierzymy mu i już. Bezapelacyjnie. Nie biegamy do
słowników, Google i tym podobnych, po prostu skoro autor napisał, że w
restauracji "Staromiejskiej" warto zjeść kołduny w rosole, to po
przyjeździe do Olsztyna tam skieruję swe kroki. Amen.
Wysłuchałem wywiadu udzielonego przez autora dla Radia
Olsztyn (link na końcu wpisu) i polecam się z nim zapoznać (po lekturze).
Pokazuje, że dystans do samych siebie olsztynianie jednak mają.
No dobra, kryminał kryminałem, ale co po za tym? Humor.
Książka jest zabawna i wybuchy śmiechu gwarantowane. Mnóstwo celnych,
śmiesznych opisów, zabawy słowem jak i niezwykle celnych obserwacji. Wszystko
podane z klasą i wyczuciem.
Dodatkowo kronika codzienności, czyli opis systemu sygnalizacji
świetlnej Olsztyna (niesamowity!), ohydnej architektury powojennej, czy krótki
esej na temat płyty paździerzowej, to wszystko zachwyca i tego w innych
kryminałach się nie spotyka.
Co zachwyca: To
po prostu zajebista książka. Wszystko jest takie jak być powinno. Zachwyca
humor, rewelacyjne opisy miasta i treść w ogóle. Nie ma żadnej "gry na
czas" czy "płacą mi od słowa".
Co przeszkadza: Sporo
osób narzeka na zakończenie, mi osobiście się podobało. Przeszkadzają natomiast
nazwiska niektórych bohaterów. Przypomina mi to starania nowobogackich rodziców
w wymyślaniu jak najbardziej porąbanego imienia dla swojego dziecka.
Warto?: Książka
jest obowiązkową pozycją dla każdego czytelnika. Nie lubisz kryminałów? Nie
przejmuj się, kryminał to jedynie 50% zawartości. Nie będziesz żałował. Mogę
tutaj śmiało zareklamować książkę hasłem: "jak nie przeczytasz toś
dupa!"
Bonus: Zygmunt
Miłoszewski jest w Polsce autorem niespotykanym. Pisze książki dopracowane, nie
patrząc na gatunki. Z Szackiego pewnie mógłby żyć długo i szczęśliwie
produkując kolejne części, jednak porzuca taką drogę głośno oznajmiając, że to
skończona trylogia. W dodatku kryminał schodzi na psy, więc on napisze coś
innego. W czasach, gdy fascynacja kryminałem jest znowu modna. Jest taki jeden
pisarz, który zapowiadał koniec swojej wielkiej serii, a jednak pokusił się o
kontynuację po wielu latach. Książka wyszła mierna, ale hajs się pewnie zgadza.
Oby tutaj nie było podobnie.
Kolejną sprawą jest fakt, że jego książki są cholernie
dobre. Od początku do końca napisane z równym poziomem.
I jeszcze jedno: nie zależy mu na ich filmowaniu, co wiele
razu podkreślał w wywiadach.
Link do wywiadu z autorem dla Radia Olsztyn:
Może nie pisać już o Szackim, byleby nie porzucił kryminałów/thrillerów. Bo jak dla mnie w Gniewie jest coś i z thrillera.
OdpowiedzUsuńMoja ocena: 9.9/10 :) (nie przeszkadzają mi wydumane nazwiska)
Co do tego, co teraz będzie pisał, to powrócę do "Bezcennego". Ludzie się czepiają tej pozycji, ale to wina czytelnika, nie książki. W Polsce pokutuje opinia, że pisarz powinien być zaszeregowany, jak piszę kryminały, to niech tak zostanie. Jeśli stworzy nagle coś innego, sam to potraktuje z przymrużeniem oka, to już pojawiają się opinie typu: nie wybaczę Miłoszewskiemu "Bezcennego". Więcej luzu, ludzie... Z niecierpliwością czekam na nową książkę piewcy sandomierskiej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń