Dla Polaka amerykańskie podejście do religii jest co
najmniej dziwne. Podobnie jest pewnie w drugą stronę. Tak jak my się śmiejemy z
ich telewizyjnych kaznodziejów, tak oni z naszych moherowych beretów. Jestem
pewien. King się nie śmieje. King opisuje. King zmusza do przemyśleń. King to
King.
Co to: Powieść
grozy w klasycznym i jedynym stylu, nie do podrobienia i niepodważalnym. 100%
Kinga w Kingu.
Co autor miał na
myśli: Jest to opowieść o życiu pewnego chłopaka. Poznajemy go jako
smarkacza bawiącego się żołnierzykami, towarzyszymy mu we wszystkich etapach
życia, w których cały czas przewija się pewna postać, pastor Charles Jacobs.
Jamie Morton - bo tak się nasz główny bohater nazywa - zwie go "piątą
osobą dramatu". To ktoś taki, kto nie jest w twoim życiu na pierwszym, ani
nawet na drugim miejscu, ale pojawia się co jakiś czas i wrzuca je na nowe tory.
Pewnego dnia pastor wstrząśnie całym miasteczkiem wygłaszając "Straszne
Kazanie". Od tego dnia życie głównego bohatera już nie będzie takie samo a
każde spotkanie z duchownym będzie jak wchodzenie na wysoką górę, na której
czeka bardzo mocny finał historii. King nie zawsze radził sobie z zakończeniami,
tym razem spisał się na medal.
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Będzie o religii,
cudach, nauce, przemijaniu. I przebudzeniu. W oryginale powieść nosi tytuł
"Revival" i słowo to ma wiele znaczeń, oznacza m.in. odrodzenie,
także religijne. Ta książka posiada mocne drugie, a nawet trzecie dno. Jest
tutaj sporo o prawdzie, o tym jak pięknie opakować kłamstwo, o iluzji, jaką nam
sprzedają nie tylko księża, ale i wszyscy wokół. Jednak nie jest to broń Panie
Boże książka antyreligijna. Pamiętajcie, że zakwalifikowałem ją do powieści
grozy, a nie filozofii, zatem nie spodziewajcie się tutaj Coelho.
Książka jest bardzo sprawnie napisana wg klasycznego
schematu Stephena Kinga:
- przez 250 stron poznajemy bohaterów,
- potem zawiązuje się akcja,
- książka się kończy i jesteśmy źli, że to tak szybko,
Ciekawym zabiegiem są nawiązania do innych książek Kinga,
jak choćby "Joyland". Nawet radzę przeczytać "Joyland"
wcześniej, bo ułatwi nam to zrozumienie choćby tego, co oznacza
"ćwok", czyli określenie używane dość często w
"Przebudzeniu". Oprócz tego mamy nawiązania do innych dzieł
literackich, muzycznych etc.
Mocno nam pomoże także lektura książki Marka Wałkuskiego
"Wałkowanie Ameryki". Jest tam cały rozdział dotyczący religijności
Amerykanów, jest to wręcz podręcznik do czytania "Przebudzenia".
Co zachwyca: 100%
Kinga.
Co przeszkadza: Nic.
Warto?: Zdecydowanie.
King im starszy, tym lepszy.
Bonus: Zdarzały
się Kingowi książki słabsze. Ba, można powiedzieć, że niektóre wręcz niestrawne
("Bezsenność"). Wieszczono mu szybki koniec i powrót do nałogów - no
bo przecież to takie polskie, jak człowiekowi nie idzie, to kurs na monopolowy.
A King przeca swoje przejścia z gorzałką miał. Może i są tacy, którzy by
chcieli powrotu tych dni, wszak wtedy powstawały takie cuda jak
"Lśnienie". Niech zatem idą precz,
bo King bez używek pisze świetnie, czego dowodem jest ta książka.
Będzie tutaj sporo recenzji książek Kinga, ponieważ autora
uwielbiam. Już za kilka dni "Pan Mercedes".
Uwaga!
Na okładce książki widnieje informacja: "Coś się
stanie... Rozszerzamy rzeczywistość!"
O co chodzi?
Otóż instalujemy na jakimś mobilku aplikację
"Actable", po czym odpalamy ją, kierujemy kamerę na okładkę i czekamy.
Co się stanie? Coś bardzo fajnego - polecam :)
A mnie się tam "Bezsenność" podobała bardzo. Może dlatego, że to była pierwsza książka Kinga jaką przeczytałam i mam do niej ogromny sentyment ;) Niemniej! Fajnie piszesz, fajnie się to czyta, oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńOooo....następny fan Kinga:) Akurat "Przebudzenie" ,mnie lekko rozczarowało, bo spodziewałam się zupełnie czego innego. Co nie zmienia faktu, że uwielbiam jego książki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
@joannamblog - będę twardo obstawał przy swojej opinii "Bezsenności". Czytałem dawno, jednak pozostał ślad...
OdpowiedzUsuń@Gosia B - Tak, jestem fanem Kinga. "Bezsenność" mnie zaskoczyła, ale raczej kierunkiem fabuły. Spodziewałem się tematu pedofilii po pierwszych scenach, w końcu pastor i młody chłopczyk, w Polsce to kojarzy się dość jednoznacznie. Wkrótce "Pan Mercedes" i będziemy się mgli wymienić opiniami :)