poniedziałek, 2 lutego 2015

[Film] Ziarno prawdy - Borys Lankosz i Zygmunt Miłoszewski

Może jeszcze jest ktoś, kto nie zdecydował, czy iść na ekranizację książki do kina. No to ja wam powiem, tu nie ma nad czym myśleć, tu trzeba iść i dobrze się bawić.


Panie Bookmistrz, a co pan radzisz, czytać wcześniej czy nie czytać? 
Zawsze czytać. Znam tylko jeden przypadek filmu lepszego od książki, czyli "Wojna Polsko - Ruska...". Czytać, a i tak się będziecie dobrze bawić.

Panie Bookmistrz, przecież wtedy będę wiedział, kto zabił! 
Tak, ale film trwa 90 minut, a książkę czyta się trochę dłużej, zatem chyba lepiej nie psuć sobie zabawy podczas tych kilkunastu godzin lektury, prawda?

Co nas czeka w kinie, zapytacie? W kinie czeka na nas dowód na to, że Polak potrafi zrobić bardzo dobry film. Film dopieszczony. Pomińmy sprawy oczywiste: obsadę, scenariuszu i cały ten PR. Film mnie tak naprawdę zaskoczył w następujących aspektach:
  • ujęcia - to są po prostu obrazy, które zapadają w pamięć. Czujemy w kinie, że film nie był robiony w pośpiechu, że zadbano o pierdołki i szczególiki.
  • napisy początkowe - dziś pojawia się tendencja do unikania napisów początkowych, majstersztyki rodem z Bonda odchodzą do lamusa. W "Ziarnie prawdy" napisy początkowe wywarły na mnie chyba większe wrażenie, niż cały film. Genialne.
  • muzyka - dla mnie ideałem muzyki filmowej jest podkład, który w filmie nie przeszkadza, a mimo to zauważamy jego obecność i sobie myślimy: "ale zajebista muzyka". Tak jest tutaj. Poziom światowy.
  • cała reszta - nie będę się tutaj rozwodził nad grą aktorską, dialogami i takimi tam. Jest lepiej niż dobrze.
Napisałem krótko o tych elementach, które na mnie wywarły największe wrażenie i które nie mają związku z książką jako taką. Obszerne recenzje każdy będzie sobie mógł każdy czytać do woli, gdyż jest ich bez liku.

Słowem podsumowania: film wgniótł mnie w fotel i z przyjemnością obejrzę go jeszcze raz.

Słowo dla mieszkańców Sandomierza: Jako mieszkaniec Sandomierza muszę wspomnieć o kilku sprawach, które zwyczajnego widza nie zainteresują.
Nie czepiajmy się, że Szacki w filmie idzie schodami, które nie prowadzą tam, gdzie go zaprowadziły. To szczególiki.
Czepiajmy się tego, że nie pozwolono kręcić scen we wnętrzu Katedry.Twórcy starali się oddać jej charakter, wyszło nawet nieźle. Pewnie by plebanowi korona z głowy spadła, gdyby wpuścił filmowców do środka.
Podziękujmy twórcom za takie niuanse, na które może nie zwróciliście uwagi. Szacki siedzi w swoim biurze i słychać zegar ratuszowy wybijający godzinę. Drobna rzecz a cieszy.

Na szczęście mamy nowego burmistrza i nasz były włodarz, pan Borowski, nie będzie mógł się grzać w blasku sławy filmu i książki, co pewnie by miało miejsce. Tak, pamiętamy, że wycofał się pan z jej promocji. Pamiętaliśmy podczas wyborów. Zapewniam.


2 komentarze:

  1. Dużo dobrego słyszałam o Miłoszewskim i jego książkach, jak przeczytam "Ziarno prawdy" to zabiorę się za film. A sądząc po Twojej recenzji warto :)
    Pozdrawiam, Mz.Hyde

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto. Co do książki, to muszę przeczytać po raz drugi, aby rzetelnie ocenić, pamięć już nie ta.

    OdpowiedzUsuń