Krzyknęła na mnie okładka tejże książki słowami Stephena
Kinga: "Znakomity thriller. Nie mogłem się oderwać przez całą
noc".
Dodatkowo pani Tess Gerritsen wspomaga mistrza słowami "Pasjonująca,
pełna napięcia i nieprzewidywalna. Po prostu nie mogłam jej odłożyć. Nie do
przegapienia! "
Mało Wam? No to Lisa
Gardner rozwieje wszelkie wątpliwości: "Pomysłowa, pełna napięcia i
porywająca! Nie mogłam się domyślić do samego końca".
Co mówi w takiej sytuacji człowiek, który Kinga ma za króla,
a Tess i Lisę za co najmniej za ministrów dobrego kryminału? Kupuję! Kupiłem...
Moje odczucia co do tej książki mogę podzielić na dwa etapy:
Ja pierdolę! Kupuję!
oraz
Ja pierdolę... Po co ja to kupiłem.
Na nic moje wieloletnie doświadczenie życiowe, które powinno
ostrzec przed książką dodawaną dniu
premiery do jakiegoś tam czasopisma. Zaufałem trzem autorom i się sromotnie,
kurwa, zawiodłem.
Dlaczego przeklinam? Dlaczego?
Otóż uważam za karygodne i poniżej pasa takowe zagranie. Nie
było to miłe. Nie chodzi mi o wydawcę, bo kto o zdrowych zmysłach nie wrzuci na
okładkę tak mocnych referencji, tylko głupi! Bardziej mam pretensje do Kinga,
Gerritsen oraz Gardner. Jeśli szczerze wypowiedzieli sie o tej książce w taki
sposób, to stawia poważnie w wątpliwość ich warsztat.
Pani Lisa Gardner nie mogła się domyślić do samego końca
zakończenia? Ta, jasne. W połowie książki, nudnej zresztą i do bólu
przewidywalnej, wiadomo o co chodzi. Są tu tak zgrane schematy, że aż oczy
bolą.
Jeśli dla kogoś to pierwsza w życiu książka
sensacja/kryminał to fakt, może czytać ją z wypiekami na twarzy. Wniosek z tego
taki, że Lisa Gardner czyta tylko swoje książki.
Pan King jednakowoż mówił kiedyś, że dla pisarza ważne, by
cztery godziny dziennie pisać i cztery godziny dziennie czytać. Zatem mam tu
niejasne podejrzenia, że cała wypowiedź mistrza mogła brzmieć: Gdybym nie
czytał nic innego w życiu, to mógłbym napisać takie zdanie: Znakomity thriller. Nie
mogłem się oderwać przez całą noc. Jednak nie mogę z czystym sumieniem tego powiedzieć.
Zarwałem cała noc, by przez nią przebrnąć i napisać tą notkę.
Podsumowanie: to nie jest zła książka. Nie jest wybitna, co
sugeruje wydawca. Jest takim sobie średniakiem. Główna bohaterka: ni to pies ni
wydra. Antagonista? Taki tam. Intryga? Na poziomie "M jak Miłość".
Zaskoczenie? TAK. Negatywne po przeczytaniu.
Jeśli nie musicie: nie kupujcie.
Ocena: 5/10.
Może by i było 6/10, ale za srogi zawód jaki mnie
spotkał daję 5.